Po godzinie ósmej mijamy główną bramkę klubu 1500m2. Trwa didżejski set, jest głośno, ale to jeszcze nie Gus Gus. Kręcimy się po wnętrzu. W sali po lewej stronie słychać inną muzykę od tej z koncertu. Chcemy tu zostać na chwilę, żeby wymienić się pierwszymi uwagami, ale co jakiś czas musimy sprawdzać co się dzieje w głównym pomieszczeniu. Pierwsze spostrzeżenie: akustyka jest bardziej klarowna niż podczas poprzednich imprez w tym miejscu, poza tym od samego początku jest dość tłoczno. Wychodzimy na dziedziniec - tutaj dochodzi nas muzyka ze środka. Robimy jeszcze kilka rund po klubie. Koncert zaczyna się przed czasem. Gdybyśmy tego nie sprawdzili na pewno stracilibyśmy pierwszy utwór. Mniejsza o większość, najważniejsze, że zdążyliśmy. Jak bardzo dopisała publiczność tego wieczoru widzimy dopiero teraz, bowiem część słuchaczy, aby coś widzieć obserwuje show ze schodów. My jednak postanawiamy usytuować się bliżej sceny. Do końca hali prowadzą nas nadmuchane przez zielonkawo-n...