Ubraniowe DIY
Ostatnio natrafiłem na ciekawy filmik na Facebooku, na którym szczupła modelka w obcisłej, beżowej spódnicy wprowadza do jej wnętrza trzy zwężające się pierścienie, jeden po drugim, a następnie nakłada na nie gumki. Prosta kreacja nabiera interesujących wypukłości, które nadają jej nowego charakteru. Choć taki strój może nie być idealny na imprezowe szaleństwa, doskonale sprawdzi się na zdjęciu czy w eleganckiej restauracji. Takie kreatywne pomysły można znaleźć na wielu filmikach od stylistek czy blogerek modowych, które dzielą się swoimi trikami. Osoby które, jak ja nie mają doświadczenia w szyciu ani nie czują się pewnie z maszyną do szycia, wystarczy, że wpiszą w wyszukiwarkę frazę „jak kreatywnie przerobić ubranie” i znajdą mnóstwo inspiracji – od metamorfoz męskiej koszuli po przeróbki swetrów i odświeżenie starych, nudnych ubrań. To doskonała sposobność, by spróbować swoich sił w ubraniowym DIY!
Marynarka Blake'a Carringtona
Kreatywne pomysły co zrobić z zalegającymi w szafie ubraniami odkąd
tylko pamiętam, przykuwały moją uwagę. Może dlatego, że sam jestem przywiązany
do swojej garderoby i nawet jeżeli posiada ślady znoszenia lub wraz z upływem
czasu zaczyna odstawać od aktualnych trendów, robię wszystko, by jak
najdłużej ją zachować. Dla przykładu: przetarte w kolanach spodnie skracam, by wyjść
w nich latem. Podobnie robię z koszulami. Oczywiście wiem, że koszula z krótkim
rękawem to faux-pas w branży mody, ale skoro i tak je podwijam, trudno,
żebym przywiązywał do tej opinii wagę. Jeżeli ktoś nie wyobraża sobie skracania
rękawów, w miejsce przetarć, może naszyć łaty lub zlecić ich zrobienie krawcowi,
lub krawcowej. Tak się stało z moją ulubioną koszulą w biało-niebieską kratkę. W jej
metamorfozie przyszła mi z pomocą matka. Moją rolą był wybór materiału, który
posłużył do zrobienia wspomnianych łat. Dobrałem go do wewnętrznego koloru
krawędzi kołnierzyka i guzików. W ten sposób ponoszę ją jeszcze kilka sezonów. A
jeżeli ktoś ma z tym problem, to niech odświeży sobie pewien kultowy serial i przekona
się, że nawet milioner może chodzić w marynarce z naszywkami na łokciach.
Teoria teorią, a praktyka swoje
Uprawy bawełny organicznej, handel fair-trade, odzysk i recykling materiałów to potrzebne działania. Popieram je i tam, gdzie mam taką możliwość, wybieram odzież oznakowaną, jako eko. Staram się także wybierać taką, która nie zawiera sztucznych dodatków. Dlaczego? Ponieważ przypominam sobie proces rozkładu jeansów, który utrwaliła jedna z australijskich blogerek permakulturowych. Jej eksperyment trwał rok i pokazał, jak wyglądają spodnie z dodatkiem elastycznego poliuretanu. W skrócie: zamieniają się w mało estetyczny kłębek włochatego plastiku. Sam wygląd to oczywiście nie wszystko, bo do atmosfery, gleby i wód gruntowych w procesie rozkładu, dostają się drobiny rakotwórczych pyłków. A ponieważ mikroplastik jest wystarczająco mały, stamtąd bez problemu przenika do naszego krwiobiegu. W eksperymencie chodziło zaledwie o pojedynczą sztukę dolnej części garderoby. Ale wystarczy przejść ze skali mikro do makro i przywołać w wyobraźni widok wysypiska nieopodal Alto Hospicio. Na znajdującą się w pobliżu chilijskiego miasta pustynię trafia rokrocznie około 60 tysięcy ton zarówno zużytych, jak i nowych ubrań. Głównie z Europy, Azji i Stanów Zjednoczonych. W ich składzie znajdziemy poliester i jego pochodne. Widok tego modowego cmentarzyska działa na wyobraźnię, a przecież nie tylko o estetykę chodzi…
Moda z drugiej ręki – pudełko Dr Oetkera
Pamiętam, jak rok temu, scrollując Facebooka trafiłem na post ze zdjęciem pudełka po pizzy z naklejką kurierską i opisem użytkownika: „przyszła mi paczka z vinted w pudełku po guseppe, pozdrawiam” (pisownia oryginalna). Może nie jest to najlepsza reklama dla portalu, który daje drugie życie nieużywanym ubraniom, ale już wtedy miałem za sobą zakup kilku ubrań pochodzących właśnie stamtąd. Moja garderoba powiększyła się nie tylko o spodnie, ale też kurtki przejściową i zimową, a także o kilka bluzek i koszul. Żadne z ubrań nie zostało do mnie przesłane w tak memicznym opakowaniu, jak to opisane powyżej. Odzież, którą odebrałem z paczkomatu, była uprana i od razu nadawała się do noszenia. Wspominam o tym, gdyż pomimo pojawiających się ironicznych komentarzy, statystyki potwierdzają trend, w który wpisuje się wspomniane Vinted. A mówią one, że moda second-hand zyskuje na popularności. Specjaliści z branży zakładają, że do końca dekady rynek ubrań vintage wyprzedzi zmieniające się szybciej od pór roku fast fashion. Pomocna ma w tym być branża luksusowa, która tworzy butiki z odzieżą używaną. Powstają także kooperacje różnych podmiotów, gdzie jedna marka udostępnia na swoich stronach lub w sieciach stacjonarnych używane produkty marek luksusowych. W mniejszej skali przypomina to miejskie inicjatywy takie jak pchle targi czy bazarki, gdzie na regałach i witrynach wystawcy mogą eksponować swoje rzeczy. Na jednym z nich za niewielką opłatą swoje ubrania wystawia moja przyjaciółka. W zależności od wybranej opcji odzież może czekać na nabywcę dzień, tydzień lub miesiąc.
Środowisko wydrukowane na koszulce
Myślimy obrazami, a ubiór zarówno jest nim, jak i składa się na szerszy nomem omen obraz. Często przywołuję w pamięci grafikę przedstawiającą małego chłopca w krótkich spodenkach i kolorowej koszulce na tle zdewastowanego środowiska. W domyśle ścięte drzewa, dymiące kominy i brunatna woda są ceną powstania jego T-shirtu z kolorowym nadrukiem. Niestety, jest to fakt. Branża modowa jest drugą co do wielkości gałęzią gospodarki niszczącą naturalne środowisko. Powoduje gigantyczne zużycie wody, zanieczyszczanie zbiorników wodnych i powietrza. Dlatego trend, w którym moda działa na zasadzie zamkniętego obiegu, polegającego nie tylko na nabywaniu i sprzedaży, ale przede wszystkim na renowacji i naprawie ubrań, jest jak najbardziej pożądany. W tym zakresie cieszą mnie inicjatywy podejmowane przez znane marki modowe, które kładą nacisk na odnowę odzieży. Są firmy, które poza przekazywaniem części przychodów na rzecz ochrony środowiska szkolą swoich pracowników z konserwacji tekstyliów i jej renowacji. Również tej spoza własnego katalogu. Można do nich przesłać odzież i buty, a te zostaną poddane gruntownemu odświeżeniu lub naprawie. Coraz więcej marek świadczy usługę wymiany uszkodzonej odzieży na nową – stara zostaje oddana do recyklingu lub odświeżenia i ponownie trafia na sklepowy wieszak.
Nie ważne: sentyment, dziwactwo…
Jest wiele rzeczy, za które można cenić Patricka Jane’a – jednego z bohaterów serialu Mentalista. Humor, inteligencja, nienaganne maniery. Ja w równym stopniu cenię go za przywiązanie do butów. W jednym z odcinków znanego serialu podeszwy jego trzewików w kolorze beżowym ulegają przetarciu. Miast wymienić je na nowe, konsultant CBI oddaje je do szewca. Sentyment, który w dzisiejszych czasach można potraktować, jak dziwactwo. Sam mam buty, które już dwukrotnie oddawałem do zakładu szewskiego. Dlaczego? Bo są doskonale wyprofilowane, a chodzenie w nich w połączeniu ze słuchaniem ulubionej muzyki, należy do przyjemności wychodzących poza prozaiczną czynność. Miłośnicy spacerów wiedzą, o czym piszę. Gdybym naprawił je sam, efektem mógłbym podzielić się na jednej z grup, takich jak: Renowacja moja pasja. Powstała ona z myślą o ludziach, których hobby jest wskrzeszanie przedmiotów zniszczonych, wysłużonych i zaniedbanych. Niestety moje zdolności manualne nie są wystarczające, aby to zrobić. Dla tych, którzy są w podobnej sytuacji pomocne w naprawie butów, będą firmy takie jak: SneakersSpa, But Art., But Od Nowa, incub.art czy SoleRestorer. Wiele z nich oferuje usługę na odległość. Wystarczy przesłać schodzone obuwie, poczekać kilka dni i znów cieszyć się ładnym wyglądem i komfortem użytkowania.
Ubiór w czasach zrównoważonego rozwoju
Patrząc na pułki i wieszaki sieciówek trudno mi sobie wyobrazić, że trend nadmiernej konsumpcji szybko się odmieni. Odnoszę wrażenie, że nawyki konsumenckie cały czas sytuują nas wśród krajów cieszących się względnym prosperity, które nie do końca nasyciły się wizją dobrobytu, nawet jeżeli aktualnie nakłada się on z galopującą inflacją. Pozytywne jest natomiast to, że ilość ubrań, które kupujemy i wyrzucamy w ciągu roku, plasuje nas daleko za Stanami Zjednoczonymi, Anglią czy Holandią. Składa się na to wiele czynników, oczywiście aspekt ekonomiczny jest wciąż najważniejszy, ale coraz większe znaczenie dla polskich konsumentów ma jakość i forma pozyskiwania materiału, wpływ na środowisko, a także warunki pracy szwaczek i szwaczy. Mam gorącą nadzieję, że troska o planetę stawi Polskę w jednym szeregu z krajami będącymi forpocztą „modowej rewolucji”, z drugiej strony wiem, że zmiana modelu konsumpcji to proces żmudny, tym bardziej że ilość posiadanych produktów, w tym ubrań, cały czas kojarzy się nam z dobrostanem, statusem etc.
Czy orzeźwiające video wystarczy?
Proekologiczne tendencje na rynku mody – zrównoważony rozwój, second-hand, renowacja zużytych ubrań i ich recykling oraz współpraca znanych marek z wpływowymi influencerami i Youtuberami, którzy pozytywnie kreują świadomość konsumencką, są słusznym kierunkiem. Chciałbym wierzyć, że deklarowane przez nich wartości, znajdują swoje odzwierciedlenie także poza kamerą. Co do jednego Youtubera jestem całkowicie pewny, że nie ulegnie on modzie, a tym bardziej jej odmianie w stylu fast. Jak mawia: „Moda, wy normiki? To ja chcę mieć zero”. Dla mnie niekoniecznie zero, ale na pewno nie w takiej formie, jak dotychczas. Bez zmian instytucjonalnych wielkie koncerny nie zobligują się same do tego, aby odpowiedzialnie estymować ilość produkowanego asortymentu, tak żeby nadwyżki nie trafiały na wysypiska. Ważne jest, aby promować transparentność umów między koncernami a podwykonawcami, tak żeby te jasno określały drogę powstawania odzieży, od uprawy bawełny, poprzez proces produkcji, łańcuch dostaw, aż do odbiorcy końcowego… W weekend jadę odwiedzić matkę. Przy okazji wygrzebię z szafy brązowy sweter, który towarzyszył mi przez cały okres szkoły średniej. Ma dwie zaszyte dziury, których prawie nie widać. Jak się okazuje niegdysiejsza sympatia do grunge’owej muzyki i stylu, mogą być perspektywiczne.
Komentarze
Prześlij komentarz