Przejdź do głównej zawartości

nowe zoo adama kaczanowskiego

W zasadzie powinno być o dwóch książkach Adama Kaczanowskiego na raz, ale będzie o jednej. Trudno mi będzie błyskotliwiej napisać od Kanrada Kędera, który tak ubiera w słowa ostatnio przeczytany przeze mnie tomik: „Pan dyrektor Adam Kaczanowski pokazuje nam „Nowe zoo”. Wszystkie zwierzęta wyglądają fantastycznie, są dobrze odżywione. Szczególnie dobrze wyglądają aluzja popkulturowa, parafraza zgrabna oraz ironia właściwa. Mają duże wybiegi. Choć i szczegół biograficzny oraz chwila liryczna na swych maleńkich wybiegach mają się wcale nieźle…”


Bardzo to zgrabny opis. A ja zacznę od tego, że oprócz przytoczonych spostrzeżeń ta mała książka poetycka, co i rusz wywoływała u mnie spontaniczne wybuchy śmiechu, również w środkach komunikacji miejskiej… Ale do rzeczy - Kaczanowski pisze frazą prostą i zabawną. Ja liryczne jego wierszy jest kreatywne i towarzyskie jak jeden z bohaterów „Początku” Szczypiorskiego jedzący śniadania z Tacytem, Platonem i spółką, z tym że zamiast klasycznych filozofów ustawia się z popkulturowymi postaciami w stylu Humphreya Bogarta, Indiany Jonesa, Kaczora Donalda czy Myszki Miki. Byt tej ostatniej nie jest za lekki co unaocznia końcówka wiersza z 8 strony „Z innej bajki: lepiej być nikim/ niż Myszą Miki!/” natomiast w wierszu dalej (Tijuana Bibles) jest oglądana jako bohaterka amerykańskiego porno komiksu kupionego nieopodal Central Parku w scenie z Kaczorem Donaldem. To wszystko staje się pretekstem do konstatacji, która i mnie nurtuje po przeczytaniu wiersza: „nie pamiętam momentu, w którym/ ktokolwiek by mnie uświadomił w sprawach seksu./” Prawda, że to nie takie oczywiste? Wiersz „mi zoo giń” próbuje dowieść, że obyczajowo uporaliśmy się z utworem „Hej suczki” wstawiając w miejsce wspomnianych inne zwierzątka futerkowe - foczki. Pamiętam, że jakoś symultanicznie do foczek po miejskich chodnikach przechadzały się tabuny suń. Teraz dziewczyny to znów dupy, a faceci to seksy - updejtuję swoją wiedzę za Wysokimi Obcasami. Czyli synekdocha wyparła na powrót animizację, a język, tym razem prasy to uchwycił. Ciekawe, że partnerka ja mówiącego bywa nazywana kotką, co chyba oznacza, że język miłosny nie może obejść się bez nadawania cech zwierzęcych…
Wszystkie wiersze tego zbiorku opatrzone są sporym dystansem do siebie. Przebija przez nie miękkie życiopisanie, gdzieniegdzie lekka jak serek wiejski przaśność, humor rodem z czeskich scenariuszy. Sporadycznie jak w „Sluberandzkim wierszu” pojawia się liryczna zabawa z rymem, obrazem oraz profesorem Mattelem, który odwiedza bohatera w łóżku, gdy ten śpi. Bywa też poważniej jak w wierszu „fantastycznie” gdzie czytamy: „obcuje z ludźmi i przyrodą, są takie momenty/ kiedy dociera do mnie, że ziemia jest planetą/ a nie tylko asfaltem, ubitą ziemią. Na przykład: /burze, chmury pędzące po niebie, księżyc,/wtedy czuję się nieswojo dobrze…/

Im dalej w tomik Kaczanowskiego, tym jego wiersze bardziej się rozrastają. Już i tak szczodra fraza przechodzi w prozę poetycką. Zwiastują ją „Mieszane uczucia” mniej więcej w 30% poetycka opowieść o wyjeździe All Inclusive Pigi i Gonza, z bogatą socjetą Krety w tle, przedsiębiorcą Kermitem i wiszącą w powietrzu zdradą jak w „Oczach szeroko zamkniętych”, czy dużo krótszy „Kraniec Świata” resuscytujący opowieść o Adamie i Ewie w konwencji sf, lub „Post: ramadan”, w którym pojawiają się postaci znane z wcześniejszych wątków, potrząśnięte i ułożone na nowo w niemalże telenowelowym kalejdoskopie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Melodramatem w blockbustera – Matrix wersja 4.1

Thomas Anderson jest uznanym twórcą gier komputerowych. Sławę w świecie cyfrowej rozrywki zawdzięcza trzyczęściowej serii gier RPG o nazwie Matrix. Przyjęło się, że bezpośrednią inspiracją do ich stworzenia było anime Ghost in the Shell, twórczość pisarska K. Dicka i Gibsona oraz platoński motyw idei i cieni. Niewiele osób jednak wie, że to narracja stworzona na potrzeby medialne. Prawdziwy wpływ na wykreowany w grze świat, w którym ludzkość stała się źródłem energii dla rządzących światem maszyn, miało spotkanie w warsztacie motocyklowym na obrzeżach Nowego Jorku. Pewnego jesiennego popołudnia Anderson udał się do niego w celu naprawy elektrycznej hulajnogi. Zachwycił się w nim zjawiskową ubraną w czarny doskonale opinający sylwetkę kombinezon damą. A także jej czarnymi przylegającymi do głowy niczym uniform krótko przystrzyżonymi włosami. Sposób, w jaki wjechała przez drzwi warsztatu, zarzucając tylnym kołem wyścigowego motoru, by z gracją, ale i odrobiną nonszalancji zsiąść z niego

Fair trade vs branża mody

  Ubraniowe DIY Przeglądając ostatnio facebookową ścianę, trafiłem na rolkę, w której szczupła modelka w doskonale przylegającej do ciała, beżowej spódnicy, wsuwa pod nią – jeden po drugim – trzy małe zwężające się ku środkowi pierścienie, a na powstałe na zewnątrz wypukłości nakłada gumkę lub sznurek. W ten sposób prosta kreacja zyskuje ciekawą aplikację w postaci upiększających spódnicę wypustek. Być może w takim stroju ciężko byłoby zaszaleć, ale zapozować do zdjęcia lub wyjść do restauracji już tak. Filmiki, na których stylistki lub blogerki modowe dzielą się podobnymi pomysłami, jest wiele. Co ciekawe odbierają je również osoby, któ re nie mają zdolności krawieckich, lub boją się konfrontacji z maszyną do szycia. Jeżeli brakuje nam pomysłów, wystarczy w wyszukiwarkę wpisać kilka fraz kluczowych. Po zdaniu „jak kreatywnie przerobić ubranie” pojawią się nam propozycje takie jak: świetny pomysł, jak przemienić męską koszulę w wyjątkową bluzkę, jak dokonać metamorfozy swetra, jak

arcturus - sham mirrors

ci, którzy liczyli na kontynuacje karnawałowego szaleństwa niech wiedzą, że cyrk zwinął swe powoje. nie ma karłów i kramów o zapachu kadzidła i pieczonego mięsa, nie ma też cyrkowców i połykaczy ognia. od akrobacji na linie bliżej było artystom do gwiazd niż zebranej na ziemi gawiedzi. nic dziwnego zatem, że ich wzrok utkwił na tajemnicy nieba. chyba wtedy właśnie muzycy na nowo odkryli gwiazdę w konstelacji wolarza. owe ciało niebieskie, kryjąc w sobie odpowiedzi na pytania o czas, absolut i bezkres, iluminuje intensywną, choć niespełna 43-minutową kaskadą gitarowo-klawiszowych emisji zbliżających się do tajemnic kosmosu. forma utworów, jak już sobie powiedzieliśmy, snuje się gdzieś w korytarzach nieba, a sposób aranżacji materii lśnienia przywodzi na myśl kompozycje progresywno-rockowe lat 70-tych. „arcturus” nadaje jednak swym utworom cięższy wydźwięk, posiłkując się przy tym audionowinkami ze świata brzmień ekstremalnych, ale nie tylko… bo sam proces zatopienia partytur we wsze