Przejdź do głównej zawartości

Jak to będzie z Once Upon a time in Hollywood?


Nie ukrywam, że jednym z filmów, na które czekam z dużym zainteresowaniem, ale i sporą dozą obawy, jest Once Upon a time in Hollywood. Quentin Tarantino powróci w nim do autentycznych zdarzeń sprzed 50 lat, których wydźwięk zdecydowanie trudniej będzie mu wziąć w cudzysłów niż wymowę dotychczasowych produkcji. Bo nawet jeśli te ostatnie ocierały się o temat holokaustu czy segregacji rasowej, sięgały po historię odległą, która na różne sposoby została już omówiona przez świat dokumentu i fabuły. Trudno nie zauważyć, że inwencja twórcy nadawała im komiksową formę, która z jednej strony pozwalała na zachowanie dystansu, z drugiej jako mało poważna u niektórych budziła niesmak. Bo, to co np. w Bękartach wojny wywołało większe kontrowersje, to nie przesłuchanie pułkownika Hansa Landy, prowadzące do wydania ukrywających się pod podłogą żydów, a wykreowany żydowski gang, który przy pomocy bejsbolowego kija i myśliwskiego noża bierze odwet na nazistach.

Dodatkowego smaczku nowej produkcji dodaje fakt, że zdarzenia, które rozegrały się w posiadłości w Beverly Hills, dotyczą kolegi po fachu autora. Śmierć Sharon Tate i jej przyjaciół odbiła się głośnym echem w świecie mediów, a sam Polański dał się sfotografować fotoreporterom Life na tle zastygłej kałuży krwi żony. Mimo publicznych wyjaśnień jaki przyświecał mu cel, niesmak i oburzenie w świadomości odbiorców pozostały. Zatem sprawa od samego początku miała medialny charakter i fakt ten może ośmielać reżysera. Jaką formę przybierze tym razem artystyczna interpretacja reżysera, który prawdziwe zdarzenia rozpisuje na wygodne mu warianty, próbując kompensować traumy mniej lub bardziej wyrafinowaną zemstą? Jakie kroki przedsięwezmą bohaterowie, których los został przesądzony? 

Oczywiście można się spierać, czy dramatyczne zdarzenia i strach jakie zawładnęły częścią socjety Los Angeles, posiadają porównywalną skalę do tematów przywoływanych w poprzednich filmach. Ale czy na pewno? Pisząc trzy ostatnie scenariusze reżyser, co prawda, odnosił się do wydarzeń historycznych, ale pierwszoplanowe postacie były efektem jego twórczego potencjału. Czy tym razem wybór zarówno autentycznego wątku jak i znanych z imienia i nazwiska osób sprawi, że reżyser potraktuje opowiadaną historię z większą powagą i wyczuciem? Czy nowe dzieło skonfrontuje się z tym, czym kino reżysera zdobyło uwagę na przestrzeni lat, ukazując czarne charaktery jako jednostki niepozbawione humoru, o ciekawych profilach osobowościowych? Czy może twórca Nienawistnej ósemki ograniczy reżyserską dezynwolturę i posłuży się dokumentalnym konkretem, całkowicie rezygnując z gry sprawdzonymi filmowymi kartami? 

Kino kompensacyjne, a za takie uważam ostatnie produkcje, stało się niestety coraz bardziej przewidywalne. Niezależnie od inwencji twórczej finał w Once Upon a time in Hollywood jest z góry wiadomy. Można by sadzić, w to mu graj, wystarczy tylko rozpisać scenariusz i nadać mu odwrotny wektor niż w przypadku Od zmierzchu do świtu - tworząc dość nieoczekiwany początek, by zamknąć całość w znany wszystkim sposób. Możliwych wariantów twórczych koncepcji i opinii na temat nowego dzieła jest wiele a wyzwania sfilmowania, nie tak przecież odległych zdarzeń, podejmuje się nietuzinkowa osobowość Hollywoodu. Mam więc nadzieję, że stanie się to w nie do końca przewidywalny sposób. A jeżeli tym razem reżyser pokusi się o stworzenie para dokumentu, przyjmę go z otwartymi ramionami. Tak jak wiadomość po projekcji filmu o tym, że Luke Perry powrócił do łask filmowego przemysłu marzeń. I to w wielkim stylu. Nie miałbym nic przeciwko temu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Melodramatem w blockbustera – Matrix wersja 4.1

Thomas Anderson jest uznanym twórcą gier komputerowych. Sławę w świecie cyfrowej rozrywki zawdzięcza trzyczęściowej serii gier RPG o nazwie Matrix. Przyjęło się, że bezpośrednią inspiracją do ich stworzenia było anime Ghost in the Shell, twórczość pisarska K. Dicka i Gibsona oraz platoński motyw idei i cieni. Niewiele osób jednak wie, że to narracja stworzona na potrzeby medialne. Prawdziwy wpływ na wykreowany w grze świat, w którym ludzkość stała się źródłem energii dla rządzących światem maszyn, miało spotkanie w warsztacie motocyklowym na obrzeżach Nowego Jorku. Pewnego jesiennego popołudnia Anderson udał się do niego w celu naprawy elektrycznej hulajnogi. Zachwycił się w nim zjawiskową ubraną w czarny doskonale opinający sylwetkę kombinezon damą. A także jej czarnymi przylegającymi do głowy niczym uniform krótko przystrzyżonymi włosami. Sposób, w jaki wjechała przez drzwi warsztatu, zarzucając tylnym kołem wyścigowego motoru, by z gracją, ale i odrobiną nonszalancji zsiąść z niego

Fair trade vs branża mody

  Ubraniowe DIY Przeglądając ostatnio facebookową ścianę, trafiłem na rolkę, w której szczupła modelka w doskonale przylegającej do ciała, beżowej spódnicy, wsuwa pod nią – jeden po drugim – trzy małe zwężające się ku środkowi pierścienie, a na powstałe na zewnątrz wypukłości nakłada gumkę lub sznurek. W ten sposób prosta kreacja zyskuje ciekawą aplikację w postaci upiększających spódnicę wypustek. Być może w takim stroju ciężko byłoby zaszaleć, ale zapozować do zdjęcia lub wyjść do restauracji już tak. Filmiki, na których stylistki lub blogerki modowe dzielą się podobnymi pomysłami, jest wiele. Co ciekawe odbierają je również osoby, któ re nie mają zdolności krawieckich, lub boją się konfrontacji z maszyną do szycia. Jeżeli brakuje nam pomysłów, wystarczy w wyszukiwarkę wpisać kilka fraz kluczowych. Po zdaniu „jak kreatywnie przerobić ubranie” pojawią się nam propozycje takie jak: świetny pomysł, jak przemienić męską koszulę w wyjątkową bluzkę, jak dokonać metamorfozy swetra, jak

arcturus - sham mirrors

ci, którzy liczyli na kontynuacje karnawałowego szaleństwa niech wiedzą, że cyrk zwinął swe powoje. nie ma karłów i kramów o zapachu kadzidła i pieczonego mięsa, nie ma też cyrkowców i połykaczy ognia. od akrobacji na linie bliżej było artystom do gwiazd niż zebranej na ziemi gawiedzi. nic dziwnego zatem, że ich wzrok utkwił na tajemnicy nieba. chyba wtedy właśnie muzycy na nowo odkryli gwiazdę w konstelacji wolarza. owe ciało niebieskie, kryjąc w sobie odpowiedzi na pytania o czas, absolut i bezkres, iluminuje intensywną, choć niespełna 43-minutową kaskadą gitarowo-klawiszowych emisji zbliżających się do tajemnic kosmosu. forma utworów, jak już sobie powiedzieliśmy, snuje się gdzieś w korytarzach nieba, a sposób aranżacji materii lśnienia przywodzi na myśl kompozycje progresywno-rockowe lat 70-tych. „arcturus” nadaje jednak swym utworom cięższy wydźwięk, posiłkując się przy tym audionowinkami ze świata brzmień ekstremalnych, ale nie tylko… bo sam proces zatopienia partytur we wsze