Przejdź do głównej zawartości

miasto za 20 pln


zaczęło się od próby wytłumaczenia sobie obecności wszelkiej maści osób ciemnoskórych w warszawie. trudno sobie wyobrazić, że coś z naszej kultury i obyczajów mogłoby wzbudzać zainteresowanie. wyobrazić sobie może i można, ale przenieść na rzeczywistość już chyba gorzej. poza oczywiście małymi wyjątkami, których oczywiście nie obejmują język i asymilacja. to rzeczy chyba całkowicie nie do przejęcia przez przyjezdnych. co prawda z krajobrazu znikają co bardziej zakompleksione dziewczyny, ale przecież nie taki jest chyba cel tej migracji. czy nie lepiej byłoby kupić sobie nieco droższy bilet i wylądować w shannon lub manchesterze? lub wybrać maltę na erasmusie? nie może przecież chodzić o harlem na kolejowej, nawet jeżeli wyobrazić sobie to miejsce jako bezpieczne slumsy blisko centrum, to ciekawsze rzeczy dzieją się już chyba na piętnastolecie żabki (powiększone o 15 % piwa marki leżajsk, okocim i żubr za około 1.70 pln) lub dla odmiany w staromiejskim ośrodku kultury na starówce…

inna rzecz: wewnętrzni emigranci. uroczy element napływowy poszerzający swoje horyzonty w firmach i klubach warszawskich. niechętnie oddający się kilka razy w miesiącu turystyce spożywczej i tekstylnej po centrach handlowych. rekompensacie odkładanych od kilku lat wakacji. wiadomo odejdziesz od biurka lub od samochodu to firma je przejmie lub zabierze na rzecz innego podmiotu. słowem znajdzie innych chętnych. element napływowy wymienia inny element napływowy. te nikczemne roszady spod ciemnej gwiazdy, właściwie spod biurka i lady. robione polakom przez polaków. raszynianom przez raszynian, tarczynianom przez tarczynian, słupczynianom przez słupczynian…  bo już chyba coraz rzadziej warszawianom przez warszawian. wszyscy chcący żyć uczciwie a pod nogami zawsze kłody z etykietą made in warsaw. i ten ogrom wszelkich wyborów. chociaż w „pani domu”, reklamach na reżimowej i serialach stamtąd wiadomym jest, że życie to sztuka ich dokonywania. konkretnie jakich wyborów – to już bardziej skomplikowane, bo zaczyna się od sznurowadeł a kończy na stacji radiowej… i jak tu wybrać rzeczy istotne od mniej istotnych? zagubieni, przeoczający swoją zdolność do zrobienia prawie wszystkiego na każde skinienie pracodawcy, (na pierdnięcie umiejący zrobić salową kaczkę z nozdrzy), bo z domu rodzinnego wynieśli zaufanie do ludzi… i umiejętność nie do końca szczerego choć całkowitego podporządkowania się rodzicom. zatem i tak zrobią wszystko co trzeba. a później dziwią się, że spektrum wymagań na rynku pracy się powiększa. w tym wymagań nie zawsze związanych z wykonywaną pracą choć oczywiście w miejscu pracy... ale to oczywiście kwestia wychowania. wszyscy jesteśmy męczennikami pracy. a po pracy męczymy innych opowieściami o pracy. bo tylko oni - warszawscy pracodawcy to najgorsze mendy pod tym coraz bladszym stołecznym słońcem. relacja powszednia: praca - mieszkanie. relacja świąteczna: mieszaknie -  klub. najczęściej riwiera, stodoła lub medyk. sporadycznie siedemdziesiątka. bo można się napić za dwie dychy, do dwunastej a czasami nawet do drugiej. jamal i bajer ful to tzw. tolerancja muzyczna. lady agnieszka spotyka się z lady gagą i wymieniają się pokoleniowym doświadczeniem, i okazuje się, że nie oddaliło się ono od siebie za bardzo. jest dobrze, ale i tak mogłoby być lepiej. co z tego, że prócz klubów nie ma żadnego ciekawego miejsca w mieście. jest sobota i to wystarczy. weekend święty święcić. po co więcej? przecież przy takich miastach jak żyrardów, otwock, łazy, zawiercie, maków, ostrołęka, cieszyn, pułtusk warszawa nie ma niczego do zaoferowania. tutaj zarabia się tylko pieniądze…

no i wyrzuciłem z siebie, bo zmierżony byłem. ale ilość zasłyszanych rozmów w tym stylu zaczęła doprowadzać mnie do niepotrzebnych drgań w ośrodkach mowy. i jednocześnie przyczyniła się do degradacji ośrodków odpowiedzialnych za współodczuwanie. z tej strony wypada mi chyba tylko przeprosić wszystkie jeszcze nie poznane osoby miedzy przylądkiem białym a igielnym, które poznały język polski a swój wolny czas spędzają nie koniecznie w okolicach dworca głównego. no i uroczy element napływowy, który klika mały kciuk pod hasłem: nie podoba się w wawie? to won do siebie, a nie pracujesz tu i narzekasz.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

W oczekiwaniu na debiut poetycki „Sprzedam dom” Łukasza Pawłowskiego

Czym mnie ujęła książka, która mam nadzieję, już niebawem ujrzy światło dzienne? Dlaczego Sprzedam dom to dzieło absorbujące zarówno formalnie, jak i tematycznie? Zacznę od struktury tomiku. Autor podzielił go na segmenty odwołujące do przestrzeni domu – od ganku przez salon, kuchnię, aż po podwórko. Niczym metaforyczny rzut poziomy (ewentualnie pionowy) jest liryczną dokumentacją emocji, relacji i wspomnień. Ten umiejscawiający w przestrzeni zabieg pozwolił mi stać się gościem intymnego świata, w którym każda z powierzchni niesie ze sobą inne doświadczenie, inne obciążenie, ale także inne formy nadziei.   Dom jako przestrzeń antropologiczna i symboliczna W ujęciu antropologicznym dom rodzinny to nie tylko schronienie, lecz także symbol tożsamości i więzów społecznych. W poezji Pawłowskiego dom staje się jednak obszarem walki – z ograniczeniami, toksycznymi relacjami i narzuconym dziedzictwem. Dwuwiersz „nabieram wodę w usta podlewam/to co ze mnie twoim jest nieistotne” stan...

Fair trade vs branża mody

  Ubraniowe DIY Ostatnio natrafiłem na ciekawy filmik na Facebooku, na którym szczupła modelka w obcisłej, beżowej spódnicy wprowadza do jej wnętrza trzy zwężające się pierścienie, jeden po drugim, a następnie nakłada na nie gumki. Prosta kreacja nabiera interesujących wypukłości, które nadają jej nowego charakteru. Choć taki strój może nie być idealny na imprezowe szaleństwa, doskonale sprawdzi się na zdjęciu czy w eleganckiej restauracji. Takie kreatywne pomysły można znaleźć na wielu filmikach od stylistek czy blogerek modowych, które dzielą się swoimi trikami. Osoby które, jak ja nie mają doświadczenia w szyciu ani nie czują się pewnie z maszyną do szycia, wystarczy, że wpiszą w wyszukiwarkę frazę „jak kreatywnie przerobić ubranie” i znajdą mnóstwo inspiracji – od metamorfoz męskiej koszuli po przeróbki swetrów i odświeżenie starych, nudnych ubrań. To doskonała sposobność, by spróbować swoich sił w ubraniowym DIY! Marynarka Blake'a Carringtona Kreatywne pomysły co zro...

Podsumowanie muzyczne 2018 (najczęściej słuchane przeze mnie płyty w minionym roku)

Tony Alen & Jeff Mills - Tomorrow comes the harvest Czy spotkanie afrobeatu z elektroniką spod znaku sceny Detroit może oznaczać schłodzenie tego pierwszego i podniesienie temperatury tej drugiej? Konfrontacja zaczyna się od dość mrocznego Locked and loaded , a dźwięki ze sceny, na której dochodzi do muzycznej synergii, ewoluują dość nieśpiesznie. Wszystko to za sprawą rytmiki, która rozgrywa się raczej w wolnym metrum, transowo, a poprzez jazzowo-funkowe struktury zachęci zwłaszcza miłośników nieco bardziej połamanych brzmień. Za całość odpowiedzialne są dwie, zasłużone dla wymienionych powyżej stylów muzycznych, postaci: Tony Allen (rocznik ’40) i Jeff Mills (rocznik ’63). Album zawiera zaledwie 4 utwory, które tak jak The night watcher z gościnnym udziałem Carla Hanckoka Ruxa na wokalu, pojawią się też w wersjach instrumentalnych, a także spreparowanych i nieco wydłużonych. Sons of Kemet - Your queen is a reptile Znany z wielu projektów muzycznych (Sun Ra ...