Przejdź do głównej zawartości

o poście bartosza sadulskiego


pierwsze krytyczne spojrzenie na tekst przeżywa gary lineker (prehistoria chyba jeszcze głębsza niż kurt russell w „death proof”), nieśmiertelna fuga paula cellana i przejrzysta fraza ciągnięta do samego końca. na poziomie tekstowym liryka ta droczy się z kulturą pop i chce utrzeć nosa utrwalonym leksemom – np: znaczeniu słowa „przejęzyczenie”, autor nadaje erotyczny kierunek. dalej może być tylko śmieszniej i jest: „jak trwoga to do boga, bo nie dermatologa” – co dowodzi, że wcale nie trzeba się wstydzić rymów żeńskich i znajdować odpowiedniego patrona trosk. zastanawiam się kiedy w akcie szczerości, któryś z młodych poetów uczyni lekarza okresu dojrzewania adresatem swego wiersza (bardzo możliwe, że tak już jest). jestem na stronie 13 i dochodzę do wniosku, że utwór tytułowy, a zarazem reklamujący tomik na stronach księgarni nie jest wcale taki zły, w odniesieniu do wcześniejszej zawartości - "przepraszam nie chciałem być tendencyjny/ chłopcy naprawdę gniją nim zdążą dojrzeć/ na zawsze pozostają racjonalni jak google/ i zawzięci na pis/". ale i tu mam dylemat; czy dostrzeżenie racjonalności u chłopców to nadwrażliwość autora czy już zawiedziona perspektywa homoerotyczna?



mimo, że nie przekroczyłem jeszcze 20 strony słowa bóg i śmierć pojawiły się już dwukrotnie. skoro wyznanie wiary się dokonało, nadchodzi pora, by znów oddać się rzeczom śmiesznym, a tych dostarczą smutne dziewczyny, nieweseli chłopcy i studenci politechniki, którzy śmierdzą bardziej niż uniwersytetu. w „don’t kill the nightlife on your road” pojawia się batman, a jak wiadomo jego przybycie musi sprawić, że świat przedstawiony w wierszu zostanie uratowany, jak jeże na wylotówce z krakowa (to bodajże odnośnik do wysokich obcasów i pana, który robił to „bo po to ma rękę i rozum” – na marginesie to moje ulubione ssaki i lubię jeszcze wieloryby).



i kilka mniej lub bardziej ważnych uwag: tomik nie ma tej fajnej okładki, która jest w katalogu wyd. biblioteki poznańskiej. zamiast ładnej blondynki jest szkaradny napis „post” na niemniej szkaradnym, pomarańczowym tle. uwaga druga: wiersz na stronie księgarni nie zachęca do zapoznania się z całością. przynajmniej takie było moje pierwsze wrażenie. uwaga trzecia: „implozja” i inne wiersze z debiutanckiego arkusza poety przypominały mi sposób pisania podpatrzony u przemysława witkowskiego (do tego obaj wyglądają jak bliźniacy dwujajowi), a korektą wspomnianego zajął się roman honet, więc powielenie modelu wrocławskiego wisiało na włosku. uwaga czwarta: Liczba stron się zgadza = 40.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Melodramatem w blockbustera – Matrix wersja 4.1

Thomas Anderson jest uznanym twórcą gier komputerowych. Sławę w świecie cyfrowej rozrywki zawdzięcza trzyczęściowej serii gier RPG o nazwie Matrix. Przyjęło się, że bezpośrednią inspiracją do ich stworzenia było anime Ghost in the Shell, twórczość pisarska K. Dicka i Gibsona oraz platoński motyw idei i cieni. Niewiele osób jednak wie, że to narracja stworzona na potrzeby medialne. Prawdziwy wpływ na wykreowany w grze świat, w którym ludzkość stała się źródłem energii dla rządzących światem maszyn, miało spotkanie w warsztacie motocyklowym na obrzeżach Nowego Jorku. Pewnego jesiennego popołudnia Anderson udał się do niego w celu naprawy elektrycznej hulajnogi. Zachwycił się w nim zjawiskową ubraną w czarny doskonale opinający sylwetkę kombinezon damą. A także jej czarnymi przylegającymi do głowy niczym uniform krótko przystrzyżonymi włosami. Sposób, w jaki wjechała przez drzwi warsztatu, zarzucając tylnym kołem wyścigowego motoru, by z gracją, ale i odrobiną nonszalancji zsiąść z niego

Fair trade vs branża mody

  Ubraniowe DIY Przeglądając ostatnio facebookową ścianę, trafiłem na rolkę, w której szczupła modelka w doskonale przylegającej do ciała, beżowej spódnicy, wsuwa pod nią – jeden po drugim – trzy małe zwężające się ku środkowi pierścienie, a na powstałe na zewnątrz wypukłości nakłada gumkę lub sznurek. W ten sposób prosta kreacja zyskuje ciekawą aplikację w postaci upiększających spódnicę wypustek. Być może w takim stroju ciężko byłoby zaszaleć, ale zapozować do zdjęcia lub wyjść do restauracji już tak. Filmiki, na których stylistki lub blogerki modowe dzielą się podobnymi pomysłami, jest wiele. Co ciekawe odbierają je również osoby, któ re nie mają zdolności krawieckich, lub boją się konfrontacji z maszyną do szycia. Jeżeli brakuje nam pomysłów, wystarczy w wyszukiwarkę wpisać kilka fraz kluczowych. Po zdaniu „jak kreatywnie przerobić ubranie” pojawią się nam propozycje takie jak: świetny pomysł, jak przemienić męską koszulę w wyjątkową bluzkę, jak dokonać metamorfozy swetra, jak

arcturus - sham mirrors

ci, którzy liczyli na kontynuacje karnawałowego szaleństwa niech wiedzą, że cyrk zwinął swe powoje. nie ma karłów i kramów o zapachu kadzidła i pieczonego mięsa, nie ma też cyrkowców i połykaczy ognia. od akrobacji na linie bliżej było artystom do gwiazd niż zebranej na ziemi gawiedzi. nic dziwnego zatem, że ich wzrok utkwił na tajemnicy nieba. chyba wtedy właśnie muzycy na nowo odkryli gwiazdę w konstelacji wolarza. owe ciało niebieskie, kryjąc w sobie odpowiedzi na pytania o czas, absolut i bezkres, iluminuje intensywną, choć niespełna 43-minutową kaskadą gitarowo-klawiszowych emisji zbliżających się do tajemnic kosmosu. forma utworów, jak już sobie powiedzieliśmy, snuje się gdzieś w korytarzach nieba, a sposób aranżacji materii lśnienia przywodzi na myśl kompozycje progresywno-rockowe lat 70-tych. „arcturus” nadaje jednak swym utworom cięższy wydźwięk, posiłkując się przy tym audionowinkami ze świata brzmień ekstremalnych, ale nie tylko… bo sam proces zatopienia partytur we wsze