Przejdź do głównej zawartości

podsumowanie muzyczne 2012 (najczęściej słuchane przeze mnie płyty w minionym roku)



ariel pink's haunted graffiti - mature themes


kombinowane  instrumenty i własne podejście do muzyki. eksperymenty, które trzymają się spódnicy dzieci kwiatów i freaków z obwoźnego cyrku. pochodzą z los angeles. nie wiem, czy więcej tu new weird america czy lo fi, ale słucha się tego z perwersyjnym zaciekawieniem i wypiekami na uszach. 


actress - r.i.p.

nawet taka muzyka nie jest jeszcze konkurencją, gdy po polifonicznych zabawach z jazzem chce się przedłużyć komfort przebywania z kilkoma równolegle i niebanalnie rozwijanymi motywami muzycznymi. ale jest tu sporo nienudnych pomysłów. post dub step/elektronika/ambient - przypomina mi trochę świeżość selected ambient works aphex twina, kiedy posłuchałem tamtej płyty po raz pierwszy.



grimes - visions

w teledysku do utworu genesis wokalistka ma bejsbolówkę i miecz. rytmiczne fantasy i dziewczęcość w stylu xeny wojowniczki z księżyca. momentami syntezatory brzmią jak z kraju kwitnącej wiśni. osobowość, która nie zatrzymała się na dokonaniach enyi i innych fantastek pop'u, by w wytartych jeansach wpaść do króliczej norki i poczekać na elektro clashową terapię dźwiękową serwowaną przez loli corowe wokalistki i początkujące suicide girls.


king krule - king krule ep

niestety tylko epka. brytolski akcent i nieśmiałość rudzielca. kapela kumpli, którzy na stację benzynową chadzają raczej po słodycze niż napoje wyskokowe. nieśpieszny, z lekka oniryczny rock. pierwsze zawody miłosne, w których na pewno nie liczy się kto pierwszy ten lepszy. jeżeli bujanie się to raczej w własnych marzeniach niż po zażyciu lsd. muzyka, która powinna rozbrzmiewać w fajnych momentach życia. duże wyczucie wokalne i melodii gitarowych.



kyoka - iSH

chciałbym żeby w większości klubów dje zmuszali słuchaczy do decyzji czy wejść na parkiet czy nie za pomocą takich dźwięków. poprzesuwane rytmy, trzaski i zapętlenia. kyokę należy przyjąć we względnym skupieniu po uprzednim wykonaniu serii przysiadów lub ćwiczeń rozluźniających mięśnie bioder i twarzy.





sensate focus - sensate focus

znowu epka. większość płyt w tym roku podoba mi się ze względu na poszczególne utwory niż całość. tu są tylko dwa, ale trwają ponad 20 min. nie jest to nic nowego po prostu taneczna elektronika, która sprawia wrażenie już, gdzieś zasłyszanej.







tame impala - lonerism

ukłon w stronę lat 60 tych. debiut był bardziej rockowy, choć nie unikał przebojowości. tu więcej przebojowości niż rocka. projekt ekstaza lub jak kto woli tęczowy rock. znajomi mówią, że dużo w tym substancji psychoaktywnych – i chyba to sprawia, że fajne pomysły zamiast się rozwijać przeżywają samozadowolenie i kończą się na nieco nużącej mantrowości. nie pozbawione jednak uroku.




ty segall band - slaughterhouse

wreszcie coś bardziej drapieżnego i brudnego. psycho-narkotykowe figle. garażowy brud i sprzęgająca gitara. jeżeli psychodelia to znowu ukłon w stronę minionych lat. szkoda, że prawie nic z cięższego grania, które nie cofałoby się w czasie po inspiracje nie jest mnie w stanie zainteresować. tutaj ujmują pomysły, które mimo założonego minimalizmu fajnie wyciągają tę muzykę ponad garażową przeciętność.



xxyyxx - xxyyxx

początkowo moja płyta roku. ponoć mobilizuje umysł i serce. nieśpieszne i gęste z drugiej strony ulotne i bardzo delikatne granie. zagłębienie w kobiecą naturę, ale tę bardziej leniwą. mam wrażenie, że do tańczenia na siedząco. kolega wojtek powiedziałby, że do trawienia. od pierwszej do ostatniej nuty utrzymana w chilloutowym stylu i raczej nie retro.





om - advaitic songs

czasu symfo/folk/metalu mam już za sobą. a tutaj niespodzianka. nie słuchałem poprzednich płyt. ponoć były bardziej minimalistyczne. zdarza się, że muzykom udaje się wyjść ponad gatunek, z którym mają na co dzień styczność. mam wrażenie, że na tej płycie właśnie to się stało. ujmujące prostotą aranżacji, gdzieniegdzie śpiewem, rytmem, brakiem przepychu w orkiestracjach i przede wszystkim gitarową miazgą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

W oczekiwaniu na debiut poetycki „Sprzedam dom” Łukasza Pawłowskiego

Czym mnie ujęła książka, która mam nadzieję, już niebawem ujrzy światło dzienne? Dlaczego Sprzedam dom to dzieło absorbujące zarówno formalnie, jak i tematycznie? Zacznę od struktury tomiku. Autor podzielił go na segmenty odwołujące do przestrzeni domu – od ganku przez salon, kuchnię, aż po podwórko. Niczym metaforyczny rzut poziomy (ewentualnie pionowy) jest liryczną dokumentacją emocji, relacji i wspomnień. Ten umiejscawiający w przestrzeni zabieg pozwolił mi stać się gościem intymnego świata, w którym każda z powierzchni niesie ze sobą inne doświadczenie, inne obciążenie, ale także inne formy nadziei.   Dom jako przestrzeń antropologiczna i symboliczna W ujęciu antropologicznym dom rodzinny to nie tylko schronienie, lecz także symbol tożsamości i więzów społecznych. W poezji Pawłowskiego dom staje się jednak obszarem walki – z ograniczeniami, toksycznymi relacjami i narzuconym dziedzictwem. Dwuwiersz „nabieram wodę w usta podlewam/to co ze mnie twoim jest nieistotne” stan...

Fair trade vs branża mody

  Ubraniowe DIY Ostatnio natrafiłem na ciekawy filmik na Facebooku, na którym szczupła modelka w obcisłej, beżowej spódnicy wprowadza do jej wnętrza trzy zwężające się pierścienie, jeden po drugim, a następnie nakłada na nie gumki. Prosta kreacja nabiera interesujących wypukłości, które nadają jej nowego charakteru. Choć taki strój może nie być idealny na imprezowe szaleństwa, doskonale sprawdzi się na zdjęciu czy w eleganckiej restauracji. Takie kreatywne pomysły można znaleźć na wielu filmikach od stylistek czy blogerek modowych, które dzielą się swoimi trikami. Osoby które, jak ja nie mają doświadczenia w szyciu ani nie czują się pewnie z maszyną do szycia, wystarczy, że wpiszą w wyszukiwarkę frazę „jak kreatywnie przerobić ubranie” i znajdą mnóstwo inspiracji – od metamorfoz męskiej koszuli po przeróbki swetrów i odświeżenie starych, nudnych ubrań. To doskonała sposobność, by spróbować swoich sił w ubraniowym DIY! Marynarka Blake'a Carringtona Kreatywne pomysły co zro...

Podsumowanie muzyczne 2018 (najczęściej słuchane przeze mnie płyty w minionym roku)

Tony Alen & Jeff Mills - Tomorrow comes the harvest Czy spotkanie afrobeatu z elektroniką spod znaku sceny Detroit może oznaczać schłodzenie tego pierwszego i podniesienie temperatury tej drugiej? Konfrontacja zaczyna się od dość mrocznego Locked and loaded , a dźwięki ze sceny, na której dochodzi do muzycznej synergii, ewoluują dość nieśpiesznie. Wszystko to za sprawą rytmiki, która rozgrywa się raczej w wolnym metrum, transowo, a poprzez jazzowo-funkowe struktury zachęci zwłaszcza miłośników nieco bardziej połamanych brzmień. Za całość odpowiedzialne są dwie, zasłużone dla wymienionych powyżej stylów muzycznych, postaci: Tony Allen (rocznik ’40) i Jeff Mills (rocznik ’63). Album zawiera zaledwie 4 utwory, które tak jak The night watcher z gościnnym udziałem Carla Hanckoka Ruxa na wokalu, pojawią się też w wersjach instrumentalnych, a także spreparowanych i nieco wydłużonych. Sons of Kemet - Your queen is a reptile Znany z wielu projektów muzycznych (Sun Ra ...