Przejdź do głównej zawartości

linia nr 175

mam sen. jestem w autobusie linii 175 na rogu ulic bonifraterskiej i miodowej. jest przed południem, a więc jest jeszcze jasno. kierowca robi niespodziewany manewr. zamiast jechać prosto i później okrążyć stadion polonii w kierunku ulicy konwiktorskiej, skręca przy pomniku ofiar holocaustu. zawraca na trasę, z której właśnie przyjechał. niesamowitości sytuacji dodaje fakt, że moje rzeczy osobiste znajdują się na kilku tylnych fotelach. autobus poza mną i kierowcą jest pusty. dodatkowo wycieram się, stojąc z ręcznikiem w przejściu. zatem wcześniej musiałem wziąć kąpiel lub prysznic. tego jednak nie pamiętam. ani dokąd jadę lub skąd wracam. niemniej jednak coraz bardziej staję się świadomy zaistniałej sytuacji. zaczynam przebierać się coraz bardziej nerwowo. moje ruchy są jednak spowolnione, nie proporcjonalne do stanu podenerwowania, który motywuje do szybkich działań. na następnym przystanku na pewno już czekają ludzie. dlaczego znalazłem się na muranowie? być może, dlatego, że wczoraj postanowiłem sprawdzić wynik meczu stołecznych derbów. po tym jak zobaczyłem opis kolegi na gg: „polonia kaaaa, polonia esssss, polonia zawsze kurwą jest” ale dlaczego jestem na muranowie, a nie na powiślu? to nie mogło być, zatem bezpośrednią przyczyną podróży w te rejony. a jedynie jedną z jej części składowych. a co z dominantą? gdyby autobus trzymał się standardowej trasy, miałbym na przebranie się jeszcze dwa przystanki przed pętlą. wiaty widma, które przeważnie stoją puste. a tak naprzeciwko kościoła bonifratrów na pewno stoją już rozlokowani ludzie. ewidentnie sfera id wystawia mnie na próbę. ale jaki może mieć w tym cel? właśnie zdaje sobie sprawę, że na przystanku ktoś na mnie czeka. od tego czy zdążę się przebrać będą najprawdopodobniej zależały nasze przyszłe relacje. za bardziej złożoną topografią snu kryje się impuls wysłany z podświadomości, że ta osoba cały czas na mnie patrzy. mimo, iż fizycznie (pseudofizycznie) znajduje się cały czas na przystanku. zatem to pewnie kierowca. on wie o wszystkim. zmienił trasę, by skonfrontować mnie z tą niezręczną sytuacją. chce zobaczyć jak z niej wybrnę, bowiem w międzyczasie odczytał moje myśli z całego życia, które dość buńczucznie opowiadały się za nie skrępowaniem ciała. powtarzanymi w wyobraźni manifestami powrotu do natury. zapisanymi w pamięci performanceami pawła altamera, który opuszcza inny środek lokomocji blisko lasu, a idąc ścieżką w jego głąb zdejmuje z siebie całą garderobę. zatem we śnie jestem jeszcze większym ekshibicjonistą niż on. poza tym mam już drugą cześć składową sennej etymologii. przez chwilę zastanawiam się czy kierowca nie jest sterowany przez osobę, która mnie oczekuje. co wyklucza jego emocjonalny udział. próbuje sobie przypomnieć czy widziałem wyraz jego twarzy. ale zlała się ona idealnie z wnętrzem autobusu. mogłaby być lusterkiem lub proporczykiem powieszonym na tle szyby. a jednak pamiętam, że raz odwróciła się. na chwilę przed skrętem rysował się na niej śmiech, ale nie zastanawiałem się nad nim. zresztą nie było czasu. w krótkich migawkach miałem przeświadczenie, że jego twarz, a także twarze innych ludzi przetasowują się jak talie kart. działo się to w momencie, gdy na nie, nie patrzyłem. gdy odwracałem się do nich zatrzymywały się, były już niezmienne. to nie była jednak stabilność, w każdej z nich widziałem tłum. zmieniały się tak, jakby ukryty w ich szyjach mechanizm światowida, na każdą z pór roku zepsuł się, kręcąc się w szybszym tempie.
tuż przed przystankiem muranowska zaczęło się robić coraz jaśniej. projekcja zaczęła blaknąć, aż zobaczyłem intensywną biel. pętla jak pokój. kadry powiesiły się. podsumowanie. nie wiem, kim była osoba czekająca na przystanku. najprawdopodobniej sferę id reprezentował kierowca, pozwalając mi na kąpiel w autobusie. w tym celu wyłączył superego, aż do momentu skonfrontowania intymności z okiem innych ludzi. chciał wystawić moje ego na agorze przystanku. wniosek. tłum zadziałał jak budzik. udało mu się przerwać sen przed godziną dwunastą w sobotę. wybudzenie, które przerwało cykl może świadczyć na niekorzyść mojej koncepcji nagości. a być może obroniło ją przed koniecznością bezowocnego odpierania zarzutów, które w tej chwili przychodzą mi do głowy, gdy pociągam mój sen dalej.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Melodramatem w blockbustera – Matrix wersja 4.1

Thomas Anderson jest uznanym twórcą gier komputerowych. Sławę w świecie cyfrowej rozrywki zawdzięcza trzyczęściowej serii gier RPG o nazwie Matrix. Przyjęło się, że bezpośrednią inspiracją do ich stworzenia było anime Ghost in the Shell, twórczość pisarska K. Dicka i Gibsona oraz platoński motyw idei i cieni. Niewiele osób jednak wie, że to narracja stworzona na potrzeby medialne. Prawdziwy wpływ na wykreowany w grze świat, w którym ludzkość stała się źródłem energii dla rządzących światem maszyn, miało spotkanie w warsztacie motocyklowym na obrzeżach Nowego Jorku. Pewnego jesiennego popołudnia Anderson udał się do niego w celu naprawy elektrycznej hulajnogi. Zachwycił się w nim zjawiskową ubraną w czarny doskonale opinający sylwetkę kombinezon damą. A także jej czarnymi przylegającymi do głowy niczym uniform krótko przystrzyżonymi włosami. Sposób, w jaki wjechała przez drzwi warsztatu, zarzucając tylnym kołem wyścigowego motoru, by z gracją, ale i odrobiną nonszalancji zsiąść z niego

Fair trade vs branża mody

  Ubraniowe DIY Przeglądając ostatnio facebookową ścianę, trafiłem na rolkę, w której szczupła modelka w doskonale przylegającej do ciała, beżowej spódnicy, wsuwa pod nią – jeden po drugim – trzy małe zwężające się ku środkowi pierścienie, a na powstałe na zewnątrz wypukłości nakłada gumkę lub sznurek. W ten sposób prosta kreacja zyskuje ciekawą aplikację w postaci upiększających spódnicę wypustek. Być może w takim stroju ciężko byłoby zaszaleć, ale zapozować do zdjęcia lub wyjść do restauracji już tak. Filmiki, na których stylistki lub blogerki modowe dzielą się podobnymi pomysłami, jest wiele. Co ciekawe odbierają je również osoby, któ re nie mają zdolności krawieckich, lub boją się konfrontacji z maszyną do szycia. Jeżeli brakuje nam pomysłów, wystarczy w wyszukiwarkę wpisać kilka fraz kluczowych. Po zdaniu „jak kreatywnie przerobić ubranie” pojawią się nam propozycje takie jak: świetny pomysł, jak przemienić męską koszulę w wyjątkową bluzkę, jak dokonać metamorfozy swetra, jak

arcturus - sham mirrors

ci, którzy liczyli na kontynuacje karnawałowego szaleństwa niech wiedzą, że cyrk zwinął swe powoje. nie ma karłów i kramów o zapachu kadzidła i pieczonego mięsa, nie ma też cyrkowców i połykaczy ognia. od akrobacji na linie bliżej było artystom do gwiazd niż zebranej na ziemi gawiedzi. nic dziwnego zatem, że ich wzrok utkwił na tajemnicy nieba. chyba wtedy właśnie muzycy na nowo odkryli gwiazdę w konstelacji wolarza. owe ciało niebieskie, kryjąc w sobie odpowiedzi na pytania o czas, absolut i bezkres, iluminuje intensywną, choć niespełna 43-minutową kaskadą gitarowo-klawiszowych emisji zbliżających się do tajemnic kosmosu. forma utworów, jak już sobie powiedzieliśmy, snuje się gdzieś w korytarzach nieba, a sposób aranżacji materii lśnienia przywodzi na myśl kompozycje progresywno-rockowe lat 70-tych. „arcturus” nadaje jednak swym utworom cięższy wydźwięk, posiłkując się przy tym audionowinkami ze świata brzmień ekstremalnych, ale nie tylko… bo sam proces zatopienia partytur we wsze